Hej:)
Święta się zbliżają a ja jakoś ich nie czuję, tak daleko od domu, trochę smutno mi się robi:(
Jakiś nigdy nie miałam zaufania do tuszy Essence, miałam kilka i żaden mnie nie zachwycił. Jednak czytam wiele dobrych opinii i postanowiłam dać szansę nowemu tuszowi z serii I Love Stage.
O produkcie:
Dla wszystkich fanek ekstremum - ta pogrubiająca maskara spełni wasze oczekiwania! zawiera intensywnie czarne pigmenty pokrywające każdą rzęsę głębokim kolorem oraz niesamowicie dużą, silikonową szczoteczkę aby uzyskać efekt nadzwyczajnego pogrubienia rzęs. ta kombinacja stworzy perfekcyjny „I love look”. (źródło: www.essence.eu)
Porównanie szczoteczek:
Moja opinia:
Plusy:
- opakowanie ,,młodzieżowe" rzucające się w oczy
- cena około 12zł
Minusy:
- tusz jest bardzo gęsty, dla mnie za gęsty (mój trzymiesięczny Lovely ma lepszą konsystencję)
- pozostawia grudki
- nienaturalny efekt, mam wrażenie jakby moje rzęsy były oblepione, brzydko to wygląda
- nierównomiernie się nakłada trzeba poprawiać a zasycha w mgnieniu oka więc o te poprawki trudno (ja nie z tych co lubią godzinę malować rzęsy)
- szczoteczka: za duża, nieporęczna, kiepsko rozdziela, nabiera bardzo dużo tuszu
- osypuje się już podczas nakładania (???) do tej pory się z czymś takim nie spotkałam
A teraz czas na kilka zdjęć prezentacyjnych:
Wielkość szczotki przy moim oku:
Efekt przy jednej warstwie:
Grudki:
Tu widać jak się osypuje zdjęcie zrobiłam od razu po pomalowaniu rzęs.
Podsumowując:
Nie wiem, może trafiłam na jakiś trefny egzemplarz:| Bo niby skąd o nim tyle dobrych opinii?
Może zacznę od konsystencji która jest bardzo gęsta jakby tusz był otwarty co najmniej kilka miesięcy (a to niemożliwe bo kupiłam go tydzień po pojawieniu się w sprzedaży i opakowanie raczej nie wskazywało żeby był otwierany, a nawet jakby to w tydzień by tak nie zmienił konsystencji, chyba). Ja normalnie tak gęste tusze to już wyrzucam. Szczoteczka jest wielka i dość nieporęczna na początku aż mnie przeraziła;p Ciężko się nią operuje przy pierwszej próbie umazałam się nieźle, ale tu wiadomo, można dojść do wprawy. Najbardziej zaskoczyło mnie osypywanie podczas nakładania, no ja się pytam WTF :O Trwałość raczej średnia, jak wracałam po 8 godzinach pracy już prawie nie miałam tuszu na rzęsach.
Mocno się na nim zawiodłam i chyba nie kupię już tuszu z Essence.
Przegrywa zdecydowanie z moim ulubieńcem żółtym tuszem Pump up Lovely o którym pisałam tu ,,klik"
Jakie macie zdanie o tuszach do rzęs Essence?
Muszę pomyśleć o bardziej wiosennym nagłówku bo jeszcze zima u mnie straszy;p
Do następnego posta
Pozdrawiam:)
ja uwielbiam zwykły I love Extreme te w czarnym opakowaniu ;) tego jeszcze nie miałam ;)
OdpowiedzUsuńSzału nie ma.:)
OdpowiedzUsuńo fuuuj jakie grudkowe zagłębie!
OdpowiedzUsuńefekty mało zadowalające niestety :(
OdpowiedzUsuńJa lubuję się w dużych szczoteczkach,ale w tym przypadku rzeczywiście efekt kiepski..;/
OdpowiedzUsuńSzału nie robi .. Będę go omijać ^^
OdpowiedzUsuńFuj, ale grudki ;/ Do tego jeszcze się osypuje. Ja z Essence miałam jedynie tradycyjną wersję I <3 Extreme, ale też po jakimś czasie strasznie się osypywał.
OdpowiedzUsuńNie fajnyy..nie spojrzę nawet na niego..
OdpowiedzUsuńSzczoteczka była by fajna gdyby była troszkę mniejsze :)
Ja myślę, że możliwe, że ktoś faktycznie go otworzył, może jakiś czas przed wprowadzeniem do sprzedaży. Kiedyś miałam podobny przypadek z tuszem, też miał taką konsystencję :(
OdpowiedzUsuńoj, grudki faktycznie niefajnie wyglądają.
OdpowiedzUsuńNie wygląda fajnie
OdpowiedzUsuńDobrze, że go nie łapnęłam...uff:)
OdpowiedzUsuńszczoteczkę ma fajną, szkoda, że się nie sprawdził
OdpowiedzUsuńOjj, grudki straszne!
OdpowiedzUsuńOj, jakie grudki brzydkie ;(
OdpowiedzUsuńfaktycznie brzydkie grudki.
OdpowiedzUsuńEfekt mnie nie zachwyca, za to podoba mi się opakowanie ;)
wow jakie straszne grudki ;o masakra ;/ no nie dziwię się, że miłości z tego nie będzie.
OdpowiedzUsuńTyłka nie urywa no i te grudki :/ niewybaczalne :(
OdpowiedzUsuńStraszny!
OdpowiedzUsuńDobrze , że nas ostrzegłaś :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście bez rewelacji, ale przynajmniej ładnie Ci przyciemniła rzęsy, lubię plastikowe szczoteczki, więc pewnie prędzej czy później bym się skusiła na niego, także dzięki za recenzję.
OdpowiedzUsuńDobrze, że o nim napisałaś, bo już wiem jakiego tuszu NIE kupować :) Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńMam klasyczną, czarną wersje tego tuszu i jest tragiczna ;/ Szczota ogromna, skleja rzęsy..
OdpowiedzUsuńJa mam z tusz z essence i daje całkiem ładny efekt, opisuje go wiec jak chcesz możesz zerknąć. Nie jest może on moim ulubieńcem, ale nawet dzielnie daje sobie radę :)
OdpowiedzUsuńMoże cudowne panie z drogerii zmacały wcześniej ten tusz? Albo jeszcze bardziej urocze klientki? Ja lubię bardzo starszą siostrę tej maskary w czarnym opakowaniu.
OdpowiedzUsuńA pomyślmy , że jeszcze dwa dni temu myślałam o zakupie tego tuszu :) Twoja recenzja okazała się bardzo przydatna, dziękuję ! :)
OdpowiedzUsuńOkropnie wygląda.. Mnie ich tusze w ogóle nie kuszą:/
OdpowiedzUsuńKolejny raz Essence daje ciała, mi też nic z ich maskar nie podpasowało do tej pory.
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie używałam ich tuszy
OdpowiedzUsuńEssence wycofało najlepszy tusz świata (Smoky eyes). A ja rzuciłam na nich klątwę... także to chyba przeze mnie... ;(
OdpowiedzUsuńnie ma nic gorszego, jak sypiący się tusz ;/ i do tego te grudki - masakra
OdpowiedzUsuńjaj jakiś czas temu postawiłam na słynną też multi action i niestety też jest kiepsko ..
OdpowiedzUsuńJa będę go broniła, bo używam go chyba z miesiąc i nic się takiego u mnie nie dzieje ;)
OdpowiedzUsuńFaktycznie nic specjalnego - będę go omijać.
OdpowiedzUsuńOczy masz piękne :) a te grudki no kiepskie dość szczególnie,że szczoteczka wygląda na fajną.
OdpowiedzUsuńTyle dobrych opinii na jego temat, że aż zdziwiła mnie Twoja :P
OdpowiedzUsuńgrrr grudki - okropieństwo! Ja aktualnie mam i love extreme i jest bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńja już dawno Ci mówiłam zmień ten tusz :O
OdpowiedzUsuńCo perfidny grudkowiec :-(!
OdpowiedzUsuńCo za bubel :/ A chciałam go kupić :/
OdpowiedzUsuńale się kruszy;o
OdpowiedzUsuńFaktycznie się kruszy :(
OdpowiedzUsuńA się przejmujesz, u mnie też zimowy nagłówek :p ale narazie taki zostanie, nie mam pomysłu na nowy ;)
Ja mam swojego ulubieńca wśród maskar ;)
OdpowiedzUsuńBubel, będę na niego uważać.
OdpowiedzUsuńNie miałam, ale na rzęsach wygląda kiepsko więc nie kupię ;)
OdpowiedzUsuńOjej kiepski, w sumie czytałam o nim dużo dobrego :( ale jak jest suchy to nie dla mnie, nie lubię takich. Chyba, że miałaś jakiś otwarty wcześniej egzemplarz i podsechł już w sklepie?
OdpowiedzUsuńOsypywanie, kruszenie i grudki! Dla mnie stanowczo na nie.
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo lubię pierwszy z tej serii i miałam nadzieję, że i ten będzie fajny :(
OdpowiedzUsuńZostałaś oTAGowana! :) http://urodowa-buba.blogspot.com/2013/03/tak-tag.html
OdpowiedzUsuńNie probowalam tuszy Essence:)
OdpowiedzUsuńNiektóre tusze Essence pasują tylko niektórym osobom. Ja kiedyś miałam jeden, który każdy określał jako okropny, a dal mnie był całkiem niezły.
OdpowiedzUsuńBardzo podobny efekt daje u mnie tusz Astor, o którym ostatnio pisałam.
OdpowiedzUsuńByłam ciekawa tego z Essence, ale jednak się nie skuszę na niego
ogolnie nie jest zly efekt, ale fakt, duzo grudek na rzesach...
OdpowiedzUsuń